czwartek, 22 grudnia 2016

Dolina zewłoki

 Gdy czytacie ten list, zapewne nie ma mnie już pośród żywych. Jestem prostą i ubogą osobą, która zaprzepaściła swój dorobek na używki. Rzeczy, bez których teraz nie wyobrażam sobie żyć. Od dziecka przeżywałem katusze, jakie świat na mnie, niewinnego, spuścił. Uciekłem w uderzające do głowy narkotyki, przez co stałem się słaby fizycznie i wielu wydarzeń już nie pamiętam, a to, co się dzieje teraz, widzę jakby przez mgłę. Niedługo zawiążę wokół swej szyi pętlę i zawisnę. Proszę zatem, przeczytajcie moje zapiski sporządzone w paru ostatnich dniach, które może choć trochę wytłumaczą, dlaczego postanowiłem opuścić ten świat.

wtorek, 20 grudnia 2016

W otchłani szaleństwa

 Wyszedłem z domu. Światło słoneczne rzuciło na mnie swój blask. Już świeżo po przebudzeniu miałem pewność, że dziś będzie dobra pogoda na długi spacer. Widziałem wokół siebie dzieci kopiące piłką o ścianę budynku mieszkalnego z czterema kondygnacjami i średniej wielkości park, do którego uwielbiałem się przechadzać. Przed moim domem, jak co dzień, mijałem starą, pokrzywioną wierzbę, która wiła się na tle czystego nieba i pierwszych tego poranka chmur. Wyruszyłem w stronę przedmieść, gdzie mieszkali moi dalecy krewni, do których od dawna nie wpadłem z wizytą, a od których dostałem zaproszenie na pewne wydarzenie. Szedłem szybkim krokiem przez ulice przepełnione ludźmi śpieszącymi się do pracy lub na spotkanie. A im bliżej byłem slumsów, ku którym zmierzałem, tym więcej budynków okazywało się coraz bardziej obdrapanych i zaniedbanych. Przypomniałem sobie, dlaczego tak rzadko tu bywam - to ten specyficzny, nie do końca zrozumiały lęk przed nieznanym. W takich dzielnicach jak ta można spodziewać się wszystkiego.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Nieświadome postrzeganie

Doktorze, mój szalony najukochańszy kocie
Nie mogę się doczekać wspólnej przygody
Ciekawie gdzie tym razem mnie zabierzesz…

Punk

Jestem kaleką bez choć grosza przy duszy
Nie wierzyłem w system, to był ślepy zaułek
Ten pojebany świat zobaczy jak się poddaję
Jak tylko ukryć się przed oczami wszystkich?

Encyklika chłopa

Och, globie nade mną niebieski
Nie pozostawiaj mnie tu samego
Nie sprawiaj bym ponownie upadł
Chcę znów promienić pełnią życia

czwartek, 15 grudnia 2016

Wewnętrzna niesprzeczność

Miłość nadeszła ponownie
Wraz z jesiennym wiatrem
Mam stokrotek pełen wór
Co moc bliskości posiadają
I człowieka, co niepodobny
Do kogokolwiek na świecie

Modne braki

Z dala od jakichkolwiek ludzi
Po szybkim wdechu Babilonu
Na samiuteńkim złego dole
Kieliszek znów pnie w górę

Kocykowe gniazdko

Czy mam zgasić serca wielki płomień
By znów za szczęściem biec oszalały
W tej ułudzie, co tka pragnień całun
Gdzie nikt nie trwa nigdy wiecznie

wtorek, 13 grudnia 2016

Pierdolona era brwi

Masz tylko te szesnaście lat
Jeszcze tak wiele przed Tobą
Jeszcze będziesz bez mamusi
Ona kiedyś do domu nie wróci

Heroinizm Herkulesa

Jak mogłem im uwierzyć?
Droga jest tylko jedna
Jak mogli mnie skłamać?
Po co sciągnęli na manowce?

Kult młodości

Myślałem, że jestem wystarczająco młody
Nie wiedziałem, że to nie takie łatwe
Widziałem w swym życiu bardzo wiele
I nie sądziłem, że to takie trudne

środa, 23 listopada 2016

Bawełniany gród (aka. stres środowiskowy)

To nie jest ziemia, co nam wszystkim obiecana
Chodź tu, gdzie stoję, wygląda dość w porządku
Jestem wszakże osobą, co zagląda z zewnątrz

Subiektywny stan psychiczny

Poczekaj, dotrzymaj mi proszę towarzystwa
Jeśli pozwolisz, może…
Otworzymy butelkę wina?
Zbijmy pierwszą, drugą zostawmy
Chciałbym odkryć, co skrywasz za tymi oczami
Leśną zieleń? Brąz z odbytu? Kolorową tęczę?
Czy abyś na pewno moja?

Turoń

Dusza pragnie paralelizmu – by -
W następstwie – Ucieczki
Co szybko da – Głowinie
Wyłączenia się od myśli

wtorek, 22 listopada 2016

Wojna domowa

Haha
Myśleliście sobie, że
Tak prosto przejść niezauważonym?
Bez trudu jest poczuć ten ciepły
Dreszczyk rozciągający się po całym ciele
Nie łatwo jednak być na tym świecie
Beztroskim marzycielem
Tak więc mam dla Was same złe wieści

Znieczulenie zażyłością

Pierdolić to, trzeba znaleźć rozwiązanie
Koniec jednoczenia się z wrogiem; wciąż
W sercach niedogaszony ognień tli się
Wkrótce braknie drwa
Więc pierdolić to wszystko
Trzeba znaleźć rozwiązanie

Decyzja narożnika

Na kirkucie, nieopodal małego kościółka
Spowity mgłą senny poranek budzi się
Słychać szepty wśród dużych dołków fucka
Bogatki od Morfeusza wzięte, dlaczego nie
Latacie i nie śpiewacie gdzie chcecie?
Lekko Wam nie jest, czyż nie możecie
Odlecieć hen, hen daleko? Na zachód?

piątek, 21 października 2016

Raj utracony

Pierwsza mowa szatana do rodu ludzkiego
Zaczęła się najskromniej od słowa: dlaczego?
- Adam Mickiewicz
O, boże!
To będzie zdumiewająca noc!
Nagie kobiety
Tłoczą się na scenie
Przedstawią sztukę
Pełną dziwów i magii!

Vanitas

Lękam się czasu
I przerośniętych motyli
Przemijanie tak bardzo chce
Mnie pochwycić
Że zapomina, aby mnie uchwycić
Kiedyś myślałem
Że jestem nieśmiertelny
Nigdy nie drżałem
W lęku przed stłuczeniem
Choć często miałem wrażenie
Że popełniam
Coś bardzo złego
Lecz póżniej
W końcu dorosłem

Flagrante delicto

Śmierć:
Zakończenie funkcji życiowych organizmu
Podczas długich mroźnych zim
Milionów nieskończonych min
Przejrzałem przez zasłony iluzji
Życie i śmierć
To niekończące błądzenie
Po kościanym pudełeczku
W ciemnych korytarzach dusz
I wtenczas coś mnie olśniło
Zdecydowałem się odejść
Od wszelkich popiołów marzeń

Chwilowa przerwa od życia

Czas ucieka i gubię się
Odpoczywam chwilę, lecz nigdy nie na dłużej
Głęboko w sobie wyczuwam niezaspokojoną potrzebę
Na coś, co umiliłoby mi te wszystkie przesiedziane dni
Chciałbym powrócić do czasów swojej świetności
Chciałbym ponownie czuć
I tak leci godzinka za godzinką gdy leżę sobie na wznak

Dziwka

Dziwka w krótkiej spódniczce, co cała wymalowana jest, jak każdy wie
Jest panią lekkich obyczajów, co o moralności nigdy nie słyszała
Lecz jej to nie obchodzi
Stanęła sobie na ulicy koło pola kukurydzy
Jej głowa nie była zaprzątnięta wieloma myślami
Jej wyzywające usta lśniły czerwienią
A jej kusa koszulka podwiewała czasem w rytm figlującego wokół wiatru
Klienci ochoczo biegali za nią do samochodu
Każdy w okolicy wiedział, że jak w potrzebie, to tylko do niej
Stanęła tak sobie na ulicy koło pola kukurydzy
Na jej twarzy momentami można było zauważyć lekki smutek
Co szybko znikał godząc się ponownie ze swym losem
“Życie jest takie jakie jest” – ona wiele nie myśli
Ona stanęła sobie na ulicy koło pola kukurydzy

Etykietka

Zrobiło się ciemno. Chyba wkrótce zacznie padać.
Powiedziałaś schodząc ze mnie.
Wiatr się zmaga, jakby epilog nastał.
Powiedziałaś podnosząc rzeczy.
Jest mi tak bardzo zimno, jakbyś już od dawna nie żył.
Mrugnęłaś do mnie.

Wegetacja indywiduów

Mam raka. Za długo już nie pożyje.
Trzymałem go zawsze w akwarium.
Miał najróżniejsze możliwe bajery.
Dałbym Ci go potrzymać, lecz on tego nie wytrzyma.

Tunrida

Pozwolisz mi szepnąć do uszka
Historie o pewnej kobiecie?

czwartek, 20 października 2016

Psychoza

Nigdy nie obchodziło Cię, co może się z Tobą stać
Troszczyłem się o Ciebie ze wszystkich sił
Chodź to zapewne tylko z mojej strony
Pamiętaj, że nie musisz przeze mnie dłużej cierpieć
Co ja tam mogę w ogóle wiedzieć?
Zerkamy na siebie poprzez smużki kurzu
Myśląc nad tym, kogo by tu obwinić
Szukając wciąż latających krów

wtorek, 18 października 2016

Osioł ludyzmu

Dlaczego wychodząc ode mnie nic nie powiesz?
Nie obchodzi Cię co ja myślę?
Mówisz “żegnaj” nim pomyślę “witaj”
Nie wiem nawet, czy Cię lubię
Nie powinnam się tym przejmować
Znamy się przecież ledwie parę godzin
Wszystko było tak przeraźliwie głośne
Czy jeszcze kiedykolwiek do mnie wrócisz?
Chcę wiedzieć
Jak się czujesz?

Chów wsobny

Na zielonej powierzchni
Tej cnotliwej wierzchni
Świętowało sobie adamostwo
Kochane chrystianostwo
Śmiech, piwo i łzy
Przeciwników ascezy
Co są ledwo
Jak to samo bliźniactwo
Na jakże perfekcyjnym globie
Który cały tkwi w półżałobie

Stan czuwania

Jeżeli
Jeżeli byłbym krzyżem północy, kłamałbym
Jeżeli byłbym koniem, spłoszyłbym się
A jeżeli byłbym zły do szpiku kości
Zostawiłbym Cię już dawno za sobą

poniedziałek, 17 października 2016

Spowiedź autentyka

Dzisiaj ładna jesteś, nieprawdaż?
Czasami przeciwnie, bo wstręt
Powtarzasz znów w kółko to samo
Bo człowiek już taki z natury jest
By jedyny ze wszystkich tutaj zwierząt
Bredzić uwielbiać bez miar najbardziej
Nie nauczy się, by małpie podać dłoń
Pokus mu multum na tym świecie żądź
Jeżeli wierzyć przyszłoby mi w końcu
To jedynie w mych bliskich, bo oni są
Nie w duchy rzek, myśli bądź potoków
A krwi przelanej nigdy nie zapomnieć
I im kutasa w gniazda poogromnieć
Przed zmierzchem wyznań nie będzie
Bo mało kto rzuca takiego cienia
Na tysiąc lat wiary w niby co?
Świat to niekończący się bój
Sprzecznych w strukturze konfesji
Pierwszy przecie nie był jabłek sad
Ty debil, czy rozumny człek?
Tylko kamienie tu pozostaną

XXI wiek

Oto czasy wypełnione nienawiścią
Technologicznym zgiełkiem
Niemożnością płaczu – bo inny?
Czasy, w których władza przeciw nam
Występuje mydląc co parę lat oczy
I wznosząc ślepo modły ku górze
Gdzie tu zaszczyt i zobowiązanie?
Widzę tylko sił niszczące pokusy
A w równych rzędach zasiadającą
Armię klaunów wymienioną na nową

Prałatur bakszysz

Wśród krain przebytych setki razy
W kresie ogni żarliwie chcących
Wtargnęła niezgoda i złość
Odzew zewsząd magii obłędnej
Unaocznili swe ciernie nie do zatrzymania
Prędko cichaczem, bez wiadomostki
Okazał się przystęp stąd aż po ich rumor

piątek, 14 października 2016

Triskelion

Pejczyk, narzędzie do plag
Zawdy zdyscyplinuje Cię w potrzebie
Stale nad Tobą o spragniony
Tą uległość ciężko pojąć!

Władca Much

Nie zawierzaj się mu
Człekowi anarchizmu
Chłonie wzrokiem cię
Pożądając Twą dupcię
Gdy zamyka swe oczy
Po chwili białomoczy

Bellum

Jucha, nieskazitelna purpura
Zalewa koncepcją z poza Bałtyku
O bataliach na regionach ongiś uprawnych

środa, 5 października 2016

Tańcząc z księżyną

Możesz mi powiedzieć, dlaczego ich oszukujemy?
Zapytał biało-czarny
Bo inaczej, nie istnielibyśmy – odpowiedział z tronu starzec w złocie
- W imię jego, pstałterz zamieniłby w płatną uciechę

Idée fixe

Kobieta: Otworzyłam się za bardzo i oślepiłeś mnie sobą. Żerujesz teraz na mnie.
Mężczyzna: Znów złe dni?
K: Znów pokazujesz swoje zainteresowanie?
M: Najdroższa…

Dzieci pokoju

Człowieku, człowieku, kto Ci dał prawo do bawienia się w boga?
Podnoszenia ręki? Odbierania życia?
Próbowałem to zrozumieć, lecz nie zdołałem
Kiedy byłem mały, słyszałem krzyki, a potem drzwi do mojego pokoju otwierały się
Nie było czasu, by uciec

niedziela, 2 października 2016

Cud

To było tuż po zmroku
Podczas gdy pełnia rozjaśniała senną dolinę
Kiedy mały cień
Wyruszył na spotkanie
Ledwo widoczny w świetle księżyca
Szukał jej
Tej, która go powstrzyma
Choć na moment
Nie dla niego jednak słońce
Nie dla niego jednak zrozumienie
Nie dla niego jednak wolność
Nie dla niego jednak jutro

Szyderstwo

W gębie krzyk, w oczach błysk
Gdzie tu zysk?
Wspomnień zew dopomina się
Tamten dzień jakby wczoraj był

Wolnoamerykanka

Pamietają mnie wszyscy
Ubóstwiający mnie co noc
Wypowiadają me imię z należytą czcią
Błagając o lepsze jutro
Jeśli im mało, zrobią wszystko, aby mieć więcej
Zostaliście uprzedzeni, róbcie co chcecie

środa, 28 września 2016

Pragnienie

Trzymała pod łóżkiem
Bez tchu chłopczyka
Zabawiła się z nim
Lecz teraz martwy leży
Jego matka na krześle metr dwa stąd
Na pograniczu życia i śmierci
Jego brat nagi, zimny, spoczywa bez cnoty na łóżku
Ludzie, to tylko zabawa!

Hegemon pryncypał

Żywy bądź martwy, cóż za różnica? Tam i tak nic nie ma
Stąpam lekko po ziemi, dławiąc się kolejnym dzwonem
Niebiosa puste, ale sługi knują
Powoli robactwo zniewalając
Czyszcząc wszelaki brud
A tu tysiąc lat wiary w cud

Lekcjonarz owieczek

Stój, kochasz mnie mała? Piskle z Ciebie apetyczne
Zostanę Twoim utopijnym domkiem z kart
Sennymi marzeniami esów-floresów ściętej głowiny
Ostatnią deską ratunku, by wyrwać Cię z degrengolady
Stój, kochasz mnie mała? Zostanę anielską maszyną
Wejdź w mój umysł – ależ tam kolorowo!

wtorek, 27 września 2016

Trzoda chlewna

Wzywam Cię!
Rumiany onkos
Hiobowy lajbik
A gdzie famurały?
Wędruje wzrokiem
Po nawilgłej Pani
Przyszłaś mnie zbawić?
Podaj mi dłoń i wejdź
Skamlę, więc nakarm mnie

Wspólnota antychrysta

Skanduj! Skanduj! Skanduj! Skanduj!
Skanduj mnie, dziwko!
Pan rozkoszy, książę pożądania, plugawiec zmysłów!

Symfonia uciechy

Jestem wolny – jestem jutrem
Jestem człowiekiem ze szpicrutą
Jestem nieobliczalny
Zwą mnie Aberracja
Jestem kapitanem tego statku

środa, 21 września 2016

Ślepcy

Podążając za swoimi aspiracjami, będąc wolnym, lądując na trzech łapach po upadku
Jak można dożyć do pierwszego? – mówią
Ucząc wolę, tworząc myśl – o złotym skowronku mknącym ku porankowi w sercu wiosny
Niechaj postradają zmysły, niechaj odwodzą, niechaj wreszcie się odpierdolą
Niechaj poczują, jak to jest żyć, jak to jest być sobą, jak to jest kochać tych, co zasługują
Niechaj walą pięścią, niechaj się dygoczą, niechaj się położą krzyżem i zdychają…

Piekło

Co by mogło być
Gdyby po drodze ciernistej stąpać mi nie przyszło?
Byłbym tu, a może gdzieś indziej?
To sprawa dla każdego, kto żyw
Pamiętam o tym, co jest – nie co było
Za mną tylko opustoszałe szlaki pełne chimer
Oplecione mirażem pory śniegu
Jakby gawiedź wodzona prymem ku brauzy bez kropli

Żuczek

Odpowiedz mi szczerze, powiedz dlaczego wszystko mija?
Czy stąd bojaźnie?
Czy to moja zbrodnia? A może nasza wspólna?
Albo po prostu za dużo pragniemy od życia?
Dlaczego patrząc na Ciebie widzę osąd w twych ślepiach?
Gdybyś nie potrafił tak zręcznie wychodzić z opresji
Moja rzeczywistość wciąż za barierą by była
Ale teraz ona mi nie potrzebna
Bo tam, na wzgórzu, gdzie klucz do chęci zakopany
Tych, co wszystkich mogił utopistów nie zliczyli
Czy cokolwiek zmienili? My zmienimy?
Okrągłe okulary, cóż uczyniliśmy o co bojowaliście?
Co my z siebie zrobiliśmy
Mam ochotę wrzeszczeć, drzeć się, grzmieć
Na Tych wszystkich, którzy obiecali
Żuczku, cóż my zrobili?

piątek, 2 września 2016

Miłość


Przyszłaś do mnie w najczarniejszej z nocy
W zasłoniętym straconą przeszłością wnętrzu
Mój umysł stracił głowę
Na ognistą wodę, na wędrówkę
Jest tak wspaniale, przejdźmy na następny poziom
Nie pozwólmy, aby zmierzch zbyt szybko zapadł

Nowy dzień


Pozwól mi spojrzeć w Twe oczy
Chcę zobaczyć głupca klękającego u Twych bram
Księżyc oświetlił mi Cię
A teraz spowił w czerń

Śmiech


Wyobrażenie życia śmiechem po sali się toczy
Diabeł piekielny swe ząbki ostrzy
A sens świata zatracony się staje
Śmiać mi się chce patrząc w swój cień
Cały czas prawdziwe nie prawdziwym się staje
Zainteresowanie, spotkanie, a potem pierwsze danie
Pierwsze kolory
Pierwszy rachunek
I krąg dusz rozlicza swój pocałunek

środa, 24 sierpnia 2016

Kochaj mnie


Pojawiasz się na początku
A kierujesz się wzdłuż drogi ku końcu
Chciałbym zobaczyć raz jeszcze Twą twarz
Skierowaną w mym kierunku
Jak się tutaj w ogóle znaleźliśmy?
To co za mną zamglone się stało
Nim się obejrzałem koniec nastał
Moja przyszłość niepewna się stała

Teraz sam


Kąpiel w jeziorze
Zieleń wokół Twych stóp
Strach przed wejściem
Ile będziesz się oswajała?
No chodź wreszcie do mnie
Teraz sam

Wspomnienia przeszłości


Z chandrą w Twych oczach
Życie ucieka mi z pod nosa
Wszyscy wydajmy się być tacy sami
Kiedy weltschmerz dopada
Widzę ten błysk w Twym spojrzeniu
Zmęczony życiem
Nie pamiętam jak się uśmiechać
Dlaczego odchodzisz?

sobota, 13 sierpnia 2016

Bierność

Widzę tylko spadające głazy
Z potęgą uderzające o podłoże
Nie poruszam się
Były na kopcu, teraz lecą do mnie
Patrzcie na mnie
Pójdę w ich ślady
Nagi
Bez słowa
Gdzie moje zbawienie?

W pokoju marzeń

W pokoju marzeń
Ty i ja złączeni ustami
Ledwo widoczni z nieba
Wciąż słyszę poprzednich
Pewnie nadal nieletnich
Tej nocy nie będę spał

Marionetka

Zakrapane krwią, a cudzołóż bhakto
Dykta autokrato
Sen nie gości już na twym dworze
Mój jaworze
Głosem nitki me ukryjesz
A siebie nie umyjesz
Wnętrze moje wrakiem świeci
Gdzie Twoi baroneci?
Lustro uśmiech mi zapuszcza
Nikt mi teraz nie wymoszcza