środa, 25 stycznia 2017

Milczący bracia

Raz kochanek chciał źle uczynić swojemu bliźniemu
Nie trwało chwilę, gdy ten drugi zdołał czmychnąć
Szukali go przez góry i lasy, posłali wściekłe psiaki
Ale ten nawet zaskoczony nie był tym widowiskiem
Chciał tylko powrócić do swojej ukochanej mamusi
Tej czarnowłosej okrągłej prostytutki, co tania jest
Lecz nawet stary ksiądz nie chciał pomóc w sprawie
A był to przecież jego własny pierworodny synalek

Mężczyzna zabrał kosztowności
Ale tylko te lekkie, bo droga daleka
Misia swojego zaś zostawił z nożem
Wbitym po rękojeść w pusty oczodół
Nie było widać krwi i śladów walki
Jak gdyby od początku się poddał
Na wzór złych rodziców i Pana
Co potrafił wyzywać i silnie bić

Mężczyzna nie znał żadnej modlitwy
Więc zostawił go za sobą totalnie samego
Lecz szybko ten drugi wytropił go po śladach
Oboje wiedzieli, że nie ma tu dla nich miejsca
Oboje z jednej matki, oboje stoczą krwawy bój
Oboje dzierżąc w ręku zupełnie tępe narzędzia
Stworzone z kielichów na wino modlitewne
Które przed zwaśnią jednym łykiem wypili

Mężczyzna ujrzał na swej dłoni krew
Po czym odwrócił się na pięcie i uciekł
Wznawiając poszukiwania swej matki
Gdyby jeno wiedziała, płakałaby cała
A z jej ust wydobyłoby się tylko zdanie
Wynoś się z mojego życia jebany szatanie
Lecz on sprzeciwiłby się jej jak zwykle
Oboje szukali swych cieni wokół siebie 
By oboje mogli skosztować samych siebie
Obrali więc kurs prosto ku drodze grzechu

Widząc to wszystko ojciec postanowił
Że matkę świeżo po seksie udusi we śnie
Tak, by świat się o niczym nie dowiedział
Jak powiedział, tak martwa padła błogo śniąc
Mężczyzna o niczym nie wiedział póki ciała nie znalazł
Przez swą miłość do matki, załamał się doszczętnie
Pozbawił ją ubrań i przystąpił do grzechu
Bezczeszcząc wciąż jeszcze ciepłe ciało

Nie przejmowali już się brakiem prezerwatywy
Jego matka mogło już tylko spokojnie stygnąć
Zalał ją do pełna, a ciało skropił swymi łzami
To było tylko jedne niewinne słodkie kłamstwo
Zakopał ją obok kościoła na poświęconej ziemi
Humor juz mu nigdy nie poprawił się w pełni
I wtedy zaczęło się prawdziwe ściganie z psami
Przez duchy przeszłości dręczące go po nocach
Szepcące mu słodko do ucha o sznurze w kościele  

Tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak
Powiesić, powiesić, powiesić, powiesić, powiesić, powiesić

Lecz nim skończysz mówić swą historię
Nie opowiadaj mi proszę zakończenia
Jeżeli chcę się domyślić, czy to prawda
Po prostu sobie przypomnę wszystko

2 komentarze:

  1. Ciekawy, zachacza o tematy tabu, bardzo mi sie podoba, tylko moglby byc zdecydowanie dluzszy :D

    OdpowiedzUsuń