Na kirkucie, nieopodal małego kościółka
Spowity mgłą senny poranek budzi się
Słychać szepty wśród dużych dołków fucka
Bogatki od Morfeusza wzięte, dlaczego nie
Latacie i nie śpiewacie gdzie chcecie?
Lekko Wam nie jest, czyż nie możecie
Odlecieć hen, hen daleko? Na zachód?
Spowity mgłą senny poranek budzi się
Słychać szepty wśród dużych dołków fucka
Bogatki od Morfeusza wzięte, dlaczego nie
Latacie i nie śpiewacie gdzie chcecie?
Lekko Wam nie jest, czyż nie możecie
Odlecieć hen, hen daleko? Na zachód?
Machają rączkami ku braci i sióstr
Co posłuszni są rozkazom sułtana
Przerażony, na księżyc odleciałem
Tam nie ma fikcji, którą za mgłą można
Gołym okiem ujrzeć w małych dołkach
Gdzie nikt mi nie powie, że latać nie mogę
Co posłuszni są rozkazom sułtana
Przerażony, na księżyc odleciałem
Tam nie ma fikcji, którą za mgłą można
Gołym okiem ujrzeć w małych dołkach
Gdzie nikt mi nie powie, że latać nie mogę
Mówisz tu o Sultanie co brata Draculi, Radu Pięknego lubił … Przy pełni księżyca.
OdpowiedzUsuńHmm… Nie mogę się poprzyczepiać technicznie, bo słabo na wierszach się znam, ale tekst brzmi całkiem nieźle ;) Tytuł „Decyzja narożnika”… Skąd taki zamysł? Intrygująco.
OdpowiedzUsuń