poniedziałek, 7 grudnia 2020

Nieporozumienie

Czuję, że tego nie rozumiem
Jak rośnie i patrzy na mnie
Szybko dzieli się swoją wiedzą
O szumie z innego czasu

Złuda

To było nawet miłe 
Czas się przywitać 
Brzmisz całkiem szczęśliwie 
Na razie witam się z powrotem 

Uwiązanie do obcości

Osoba z początku drogi
Ona jest tak jakby wspaniała
Ma trochę dziwnych rzeczy w głowie
To są takie jej prawdziwe potwory

sobota, 12 września 2020

Dom bez okna dla kwiatów

Jest taki dom
Tuż obok parku
Zapalone światło
Ktoś do niego dzwoni
Drzwi się otwierają
Chociaż nikogo tu nie ma
To tylko wspomnienie
A jednak wciąż tu wracam

Nie warto było

W tragedii, zdezorientował mnie los
Niekoniecznie chcę pokazać to, co rozumiem
Błąd nie będzie mnie rozpraszał
I może nawet nie będzie taki dobry

Odrzucony

Wnętrze wywija się w liście
Naturalnie odtrąca spóźnienie
Pochylony filtr pali się geście
Zapomnienia, a potem zniszczenia
Gdzieś na ziemi między dołami
Brzęk i wali prosto w ścianę
Tu jest trochę więcej niż na górze
Upadek…
Dół jest jednak inny niż myślałem
Tutaj wszystko już ukończone i napisane
Z góry wzywa do triumfalnych zdobyczy
Idzie do końca, a jednak w tyle zostaje

sobota, 22 sierpnia 2020

Bierny opór

W ten sposób otwieram pokojowe zamiary
A więc jest pełny i patrzy jak kradnie
W tej chwili nie lubi przegrywać
Lecz nie widzi w tym nic obcego

Opuszczenie raju

Straszne, jak nigdy dotąd 
Zdarzenia i złączone łańcuchy 
Tak stary, a jednak nie tak odległy 
Na zakończenie lamentuję bezlitośnie 
To idzie w zapomnienie 
A jednak jestem sam 
Potrzeby świata nie są bezpośrednio skierowane do mnie 
Chociaż na pewno dobrze się tu i tam udaje 
I tak nic nie jest w stanie pokonać przeciętności

Kwestia gustu

Tak, to piękna namiastka
Tak, jestem tak blisko
A jednak jak dotąd
Od skrawka przeszłości
Nic obcego mi nie przejdzie
Wartości świata upadły
Nierozwiązane spory rozstrzygnięte
Łatwo mi wszystko uszanować
Ponieważ doskonale rozumiem, co się dzieje

środa, 19 sierpnia 2020

Labilne afekty

Dystans poszerza się, spada do drugiego toru 
Tak bardzo chcieć 
Przyjść i spróbować 
Mów tak do mnie, kopnij świat do mnie

Demon

To był smutny przypadek geniuszu
Szalony na rozprawie
Nie bardzo wie, jak pomóc
Blada skóra ze złamanym mężczyzną w środku
I nikt nie patrzył na tę zabawkę
Zamknięcie nie ominie twojego największego strachu
Pragniesz jeszcze raz, lecz znów w ciszy

Po niewłaściwej stronie ogrodzenia

Nie wiem, co powiedzieć lub zrobić
Jesteś tak blisko
To nie ma nic do mnie
Jakby nikt przede mną nie miał tego na myśli

niedziela, 19 lipca 2020

Bankiet wysuszonych ciastek

Bądź, chciałbym abyś była obok.
Napiszemy smutną baśń 
i spróbujemy się tym nie udławić.
Tak tworzy się nasza rozmowa.

Prześwity radości

Nie, nie chcę iść.
Nawet o krok nie pójdę.
Potrafię płakać na boku
i
zanurzyć rękę w potoku.
Nieszczęśliwie trwać przy Tobie
 w tym chaotytcznym natłoku.
Myśli i marzeń wszelakich.
Tylko bez smutku pójdę dalej.

Zamyślona niekompletność

Gdy pomyślę o idiotycznej tęsknocie,
za tym jak powinno mi być dobrze, gdy
obok jesteś. Dopada mnie wtedy ochota,
by przemyśleć naszą niepełność.

sobota, 11 lipca 2020

Ludzka wtopa

Chodzi
my
nad
pod
nam.
Tam na dole, 
halo.
Coś świeci.
Ktoś pali,
a inny pije.
Folwark zwięrzęcy.
Tylko 
jakby
zwięrząt tu brakuje.
Miejski moloch
dziś znów taki sam.

Prawda z błogich snów

Podniecony.
To kolejny sen
ze zdumionymi
o dziwnych.
Nadchodzi czas.
Obracam się na drugi bok.
Sny to cały ja.
Mężczyzna z odzysku.

Dwie strony

Nadchodzi w końcu jesień.
Jednak niektórzy martwią się,
czy kiedyś nadejdzie ich wiosna.

niedziela, 5 lipca 2020

Kolor z chaosu

Nie potrafię zapamiętać snów.
Tak długo to już trwa,
że już się zastanawiam:
czy to ja taki jestem, czy dzięki Tobie
bury chaos nabiera koloru.

Deprywacja ogrodzenia

rozglądam się
nałogowo
odruchowo
szukam spełnienia
na byciu ku górze
w niebieskich oczach
w lasach
szukam odpowiedzi
w powiewach wiatru 
w wielkim lustrze
Gdzie się schowałaś?

Waga płaczu

na tym świecie najlepiej iść skrótami
więc lepiej założyć coś na twarz
nauczyć się przed lustrem uśmiechu
skryć najpiękniejsze oczy w fałszu
uczcić kolejne tysiąc spojrzeń
byle być ekspertem od zatartych ran
i krótkich zdań
a to że czasem płacze
jest po prostu dla wyrównania wagi

czwartek, 2 lipca 2020

Obiekcje przed oporami

nie myśl o mnie źle
potrafię naprawdę wiele
czyny często błędne
nieporadny z codzienności 
zamknięty w skorupie życia
chcąc przekazać wyjaśnienia
że istnieją niepoprawne zdarzenia
które we wnętrzu ciebie trzymają
naginają rzeczywistość 
sączą do ucha zwątpienie
ciągłe podejmowanie decyzji
zmęczy nawet
chodzenie z tobą
nie wątp więc we słowa
które nigdy nie usłyszysz

Kukła

uklepuje wypukłości
rękoma nie do końca moimi
wszystkie niedociągnięcia
chowam przed prawdą
fiksację we łzy zamieniam
zamykam buzie
byle nie speszyć
i próbuję po prostu
kochać

Pewnego razu na parapecie

Kompletnie nowe gwiazdy
niektóre szpetne, inne grube, a reszta kompletnie nieznana
ubrana przez chmury niczym dziecko w biały atłas 
delikatny blask i iglaste kapelusze na ich główkach 
podążają tak przez niebo z nieskrywaną zadumą 
połykają resztki, ochłapy wyrzucone przez większych
uwagę mą zwróciły również te stare gwiazdy, zapomniane
te, które szpeciły kiedyś, a teraz odeszły na dalszy tor
ich twarze już nie takie same, czasy się zmieniły nie do poznania
czy to nie przypadkiem jedna z tych gwiazd, którą kiedyś spotkałem?