Stłumiona przez ryki ze szczytów
Tam księżyc będzie powoli spadał
I gdzie jeziora oddychają chwilą zaćmienia
Bez błagania wstrząśnie pomieszaniem bogów
Zapiera dech w piersiach na kolejny przypływ
Ma szyję z koroną
Tak mówi jej utopijne wspomnienie o dawnym ja
I gdzie jeziora oddychają chwilą zaćmienia
Bez błagania wstrząśnie pomieszaniem bogów
Zapiera dech w piersiach na kolejny przypływ
Ma szyję z koroną
Tak mówi jej utopijne wspomnienie o dawnym ja
Nie wie, czym jest bliskość
Chciałam pomóc
Więc przyszła ze mną
I jakby walczyła o swój fragment na płótnie
Jak to jest z jej ciałem gdy jest nim?
Zna siebie, a jednak jest zbyt daleka w oczach innych
Przestaje liczyć ile moich nocnych kolekcji pomnoży
Rozmazuje krew na czole mojej kochanki
I kładzie się na jej piersi w zachwycie, że to kolejny dzień
Ramię w ramię unikasz mnie
Po prostu spójrz na mnie
Popatrz gdzie zaszłam
Jesteśmy osobno tylko razem
Nigdy w prawdziwym miejscu
I wiem, że to na pewno ona
Nienawidzisz i dalej jesteś
Pamiętasz jeszcze o nas z wczoraj?
Na twarzy widzę tylko szyderstwo
Jesteśmy naprawdę osobno
Tak jak chcieliśmy
Chciałam pomóc
Więc przyszła ze mną
I jakby walczyła o swój fragment na płótnie
Jak to jest z jej ciałem gdy jest nim?
Zna siebie, a jednak jest zbyt daleka w oczach innych
Przestaje liczyć ile moich nocnych kolekcji pomnoży
Rozmazuje krew na czole mojej kochanki
I kładzie się na jej piersi w zachwycie, że to kolejny dzień
Ramię w ramię unikasz mnie
Po prostu spójrz na mnie
Popatrz gdzie zaszłam
Jesteśmy osobno tylko razem
Nigdy w prawdziwym miejscu
I wiem, że to na pewno ona
Nienawidzisz i dalej jesteś
Pamiętasz jeszcze o nas z wczoraj?
Na twarzy widzę tylko szyderstwo
Jesteśmy naprawdę osobno
Tak jak chcieliśmy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz