poniedziałek, 17 października 2016

Prałatur bakszysz

Wśród krain przebytych setki razy
W kresie ogni żarliwie chcących
Wtargnęła niezgoda i złość
Odzew zewsząd magii obłędnej
Unaocznili swe ciernie nie do zatrzymania
Prędko cichaczem, bez wiadomostki
Okazał się przystęp stąd aż po ich rumor

Diabelcu, diabelcu okaż nam niepobożnym swe współczucie
Diabelcu, diabelcu nie miej jej dla bieli i reszty picerów – szarlatanów!

Ku podwoi inferna po Acheronie wpław przebytym
U wrót mróz i lód, ludzkich świat przewinień
Na odpłaty ciurkiem co i raz przyjdzie period
Rogatemu władnie wszak nieprzebyte
Nawet matronie ujmie fragment dla siebie

Wyciągając rękę ptaka w objęcia złapie

Każda świątynia w mączkę się wysłuży
Ich łańczusze godła na wpół się ucisną
Oczęta większości w morzu jak okiem sięgną
W rdzeniu kopca wyląduje uzyskany przez nich nóż
Wszelkie występki z naszych psych wypłyną
Zbiorowi błędnie za mało lotne co w mig zasłyną

Diabelcu, diabelcu okaż nam niepobożnym swe współczucie
Diabelcu, diabelcu nie miej jej dla bieli i reszty picerów – szarlatanów!

Wyciągając rękę ptaka w objęcia złapie

Prawd naszych entropia
Znamieniem naszych win
O Śmierci, co jedyna bez osłonek czarna
Bardzo dobrze nam pod bokiem widzialna kreacjo
Pęd masz niebywale spory, cały słony
Dla Ciebie nie ma dominującego prymatu
Od jakiejkolwiek najcnotliwszej winy
W Twym ochrowym dalekim od złota kielichu istności

1 komentarz:

  1. Podoba mi się! :D Dużo metafor, których nie rozumiem ale sam wiersz bardzo fajny! :D I dużo „wielkich” słów! :D

    OdpowiedzUsuń