Gdy czytacie ten list, zapewne nie ma mnie już pośród żywych. Jestem prostą i ubogą osobą, która zaprzepaściła swój dorobek na używki. Rzeczy, bez których teraz nie wyobrażam sobie żyć. Od dziecka przeżywałem katusze, jakie świat na mnie, niewinnego, spuścił. Uciekłem w uderzające do głowy narkotyki, przez co stałem się słaby fizycznie i wielu wydarzeń już nie pamiętam, a to, co się dzieje teraz, widzę jakby przez mgłę. Niedługo zawiążę wokół swej szyi pętlę i zawisnę. Proszę zatem, przeczytajcie moje zapiski sporządzone w paru ostatnich dniach, które może choć trochę wytłumaczą, dlaczego postanowiłem opuścić ten świat.
czwartek, 22 grudnia 2016
wtorek, 20 grudnia 2016
W otchłani szaleństwa
Wyszedłem z domu. Światło słoneczne rzuciło na mnie swój blask. Już świeżo po przebudzeniu miałem pewność, że dziś będzie dobra pogoda na długi spacer. Widziałem wokół siebie dzieci kopiące piłką o ścianę budynku mieszkalnego z czterema kondygnacjami i średniej wielkości park, do którego uwielbiałem się przechadzać. Przed moim domem, jak co dzień, mijałem starą, pokrzywioną wierzbę, która wiła się na tle czystego nieba i pierwszych tego poranka chmur. Wyruszyłem w stronę przedmieść, gdzie mieszkali moi dalecy krewni, do których od dawna nie wpadłem z wizytą, a od których dostałem zaproszenie na pewne wydarzenie. Szedłem szybkim krokiem przez ulice przepełnione ludźmi śpieszącymi się do pracy lub na spotkanie. A im bliżej byłem slumsów, ku którym zmierzałem, tym więcej budynków okazywało się coraz bardziej obdrapanych i zaniedbanych. Przypomniałem sobie, dlaczego tak rzadko tu bywam - to ten specyficzny, nie do końca zrozumiały lęk przed nieznanym. W takich dzielnicach jak ta można spodziewać się wszystkiego.
poniedziałek, 19 grudnia 2016
Nieświadome postrzeganie
Doktorze, mój szalony najukochańszy kocie
Nie mogę się doczekać wspólnej przygody
Ciekawie gdzie tym razem mnie zabierzesz…
Punk
Jestem kaleką bez choć grosza przy duszy
Nie wierzyłem w system, to był ślepy zaułek
Ten pojebany świat zobaczy jak się poddaję
Jak tylko ukryć się przed oczami wszystkich?
Encyklika chłopa
Och, globie nade mną niebieski
Nie pozostawiaj mnie tu samego
Nie sprawiaj bym ponownie upadł
Chcę znów promienić pełnią życia
czwartek, 15 grudnia 2016
Wewnętrzna niesprzeczność
Miłość nadeszła ponownie
Wraz z jesiennym wiatrem
Mam stokrotek pełen wór
Co moc bliskości posiadają
I człowieka, co niepodobny
Do kogokolwiek na świecie
Modne braki
Z dala od jakichkolwiek ludzi
Po szybkim wdechu Babilonu
Na samiuteńkim złego dole
Kieliszek znów pnie w górę
Kocykowe gniazdko
Czy mam zgasić serca wielki płomień
By znów za szczęściem biec oszalały
W tej ułudzie, co tka pragnień całun
Gdzie nikt nie trwa nigdy wiecznie
wtorek, 13 grudnia 2016
Pierdolona era brwi
Masz tylko te szesnaście lat
Jeszcze tak wiele przed Tobą
Jeszcze będziesz bez mamusi
Ona kiedyś do domu nie wróci
Heroinizm Herkulesa
Jak mogłem im uwierzyć?
Droga jest tylko jedna
Jak mogli mnie skłamać?
Po co sciągnęli na manowce?
Kult młodości
Myślałem, że jestem wystarczająco młody
Nie wiedziałem, że to nie takie łatwe
Widziałem w swym życiu bardzo wiele
I nie sądziłem, że to takie trudne
środa, 23 listopada 2016
Bawełniany gród (aka. stres środowiskowy)
To nie jest ziemia, co nam wszystkim obiecana
Chodź tu, gdzie stoję, wygląda dość w porządku
Jestem wszakże osobą, co zagląda z zewnątrz
Chodź tu, gdzie stoję, wygląda dość w porządku
Jestem wszakże osobą, co zagląda z zewnątrz
Subiektywny stan psychiczny
Poczekaj, dotrzymaj mi proszę towarzystwa
Jeśli pozwolisz, może…
Otworzymy butelkę wina?
Zbijmy pierwszą, drugą zostawmy
Chciałbym odkryć, co skrywasz za tymi oczami
Leśną zieleń? Brąz z odbytu? Kolorową tęczę?
Czy abyś na pewno moja?
Jeśli pozwolisz, może…
Otworzymy butelkę wina?
Zbijmy pierwszą, drugą zostawmy
Chciałbym odkryć, co skrywasz za tymi oczami
Leśną zieleń? Brąz z odbytu? Kolorową tęczę?
Czy abyś na pewno moja?
Turoń
Dusza pragnie paralelizmu – by -
W następstwie – Ucieczki
Co szybko da – Głowinie
Wyłączenia się od myśli
W następstwie – Ucieczki
Co szybko da – Głowinie
Wyłączenia się od myśli
wtorek, 22 listopada 2016
Wojna domowa
Haha
Myśleliście sobie, że
Tak prosto przejść niezauważonym?
Bez trudu jest poczuć ten ciepły
Dreszczyk rozciągający się po całym ciele
Nie łatwo jednak być na tym świecie
Beztroskim marzycielem
Tak więc mam dla Was same złe wieści
Myśleliście sobie, że
Tak prosto przejść niezauważonym?
Bez trudu jest poczuć ten ciepły
Dreszczyk rozciągający się po całym ciele
Nie łatwo jednak być na tym świecie
Beztroskim marzycielem
Tak więc mam dla Was same złe wieści
Znieczulenie zażyłością
Pierdolić to, trzeba znaleźć rozwiązanie
Koniec jednoczenia się z wrogiem; wciąż
W sercach niedogaszony ognień tli się
Wkrótce braknie drwa
Więc pierdolić to wszystko
Trzeba znaleźć rozwiązanie
Koniec jednoczenia się z wrogiem; wciąż
W sercach niedogaszony ognień tli się
Wkrótce braknie drwa
Więc pierdolić to wszystko
Trzeba znaleźć rozwiązanie
Decyzja narożnika
Na kirkucie, nieopodal małego kościółka
Spowity mgłą senny poranek budzi się
Słychać szepty wśród dużych dołków fucka
Bogatki od Morfeusza wzięte, dlaczego nie
Latacie i nie śpiewacie gdzie chcecie?
Lekko Wam nie jest, czyż nie możecie
Odlecieć hen, hen daleko? Na zachód?
Spowity mgłą senny poranek budzi się
Słychać szepty wśród dużych dołków fucka
Bogatki od Morfeusza wzięte, dlaczego nie
Latacie i nie śpiewacie gdzie chcecie?
Lekko Wam nie jest, czyż nie możecie
Odlecieć hen, hen daleko? Na zachód?
piątek, 21 października 2016
Raj utracony
Pierwsza mowa szatana do rodu ludzkiego
Zaczęła się najskromniej od słowa: dlaczego?
- Adam Mickiewicz
Zaczęła się najskromniej od słowa: dlaczego?
- Adam Mickiewicz
O, boże!
To będzie zdumiewająca noc!
Nagie kobiety
Tłoczą się na scenie
Przedstawią sztukę
Pełną dziwów i magii!
Tłoczą się na scenie
Przedstawią sztukę
Pełną dziwów i magii!
Vanitas
Lękam się czasu
I przerośniętych motyli
Przemijanie tak bardzo chce
Mnie pochwycić
Że zapomina, aby mnie uchwycić
Kiedyś myślałem
Że jestem nieśmiertelny
Nigdy nie drżałem
W lęku przed stłuczeniem
Choć często miałem wrażenie
Że popełniam
Coś bardzo złego
Lecz póżniej
W końcu dorosłem
I przerośniętych motyli
Przemijanie tak bardzo chce
Mnie pochwycić
Że zapomina, aby mnie uchwycić
Kiedyś myślałem
Że jestem nieśmiertelny
Nigdy nie drżałem
W lęku przed stłuczeniem
Choć często miałem wrażenie
Że popełniam
Coś bardzo złego
Lecz póżniej
W końcu dorosłem
Flagrante delicto
Śmierć:
Zakończenie funkcji życiowych organizmu
Zakończenie funkcji życiowych organizmu
Podczas długich mroźnych zim
Milionów nieskończonych min
Przejrzałem przez zasłony iluzji
Życie i śmierć
To niekończące błądzenie
Po kościanym pudełeczku
W ciemnych korytarzach dusz
I wtenczas coś mnie olśniło
Zdecydowałem się odejść
Od wszelkich popiołów marzeń
Milionów nieskończonych min
Przejrzałem przez zasłony iluzji
Życie i śmierć
To niekończące błądzenie
Po kościanym pudełeczku
W ciemnych korytarzach dusz
I wtenczas coś mnie olśniło
Zdecydowałem się odejść
Od wszelkich popiołów marzeń
Chwilowa przerwa od życia
Czas ucieka i gubię się
Odpoczywam chwilę, lecz nigdy nie na dłużej
Głęboko w sobie wyczuwam niezaspokojoną potrzebę
Na coś, co umiliłoby mi te wszystkie przesiedziane dni
Chciałbym powrócić do czasów swojej świetności
Chciałbym ponownie czuć
I tak leci godzinka za godzinką gdy leżę sobie na wznakDziwka
Dziwka w krótkiej spódniczce, co cała wymalowana jest, jak każdy wie
Jest panią lekkich obyczajów, co o moralności nigdy nie słyszała
Lecz jej to nie obchodzi
Stanęła sobie na ulicy koło pola kukurydzy
Jej głowa nie była zaprzątnięta wieloma myślami
Jej wyzywające usta lśniły czerwienią
A jej kusa koszulka podwiewała czasem w rytm figlującego wokół wiatru
Klienci ochoczo biegali za nią do samochodu
Każdy w okolicy wiedział, że jak w potrzebie, to tylko do niej
Stanęła tak sobie na ulicy koło pola kukurydzy
Na jej twarzy momentami można było zauważyć lekki smutek
Co szybko znikał godząc się ponownie ze swym losem
“Życie jest takie jakie jest” – ona wiele nie myśli
Ona stanęła sobie na ulicy koło pola kukurydzy
Etykietka
Zrobiło się ciemno. Chyba wkrótce zacznie padać.
Powiedziałaś schodząc ze mnie.
Wiatr się zmaga, jakby epilog nastał.
Powiedziałaś podnosząc rzeczy.
Jest mi tak bardzo zimno, jakbyś już od dawna nie żył.
Mrugnęłaś do mnie.
Powiedziałaś schodząc ze mnie.
Wiatr się zmaga, jakby epilog nastał.
Powiedziałaś podnosząc rzeczy.
Jest mi tak bardzo zimno, jakbyś już od dawna nie żył.
Mrugnęłaś do mnie.
Wegetacja indywiduów
Mam raka. Za długo już nie pożyje.
Trzymałem go zawsze w akwarium.
Miał najróżniejsze możliwe bajery.
Dałbym Ci go potrzymać, lecz on tego nie wytrzyma.
Trzymałem go zawsze w akwarium.
Miał najróżniejsze możliwe bajery.
Dałbym Ci go potrzymać, lecz on tego nie wytrzyma.
czwartek, 20 października 2016
Psychoza
Nigdy nie obchodziło Cię, co może się z Tobą stać
Troszczyłem się o Ciebie ze wszystkich sił
Chodź to zapewne tylko z mojej strony
Pamiętaj, że nie musisz przeze mnie dłużej cierpieć
Co ja tam mogę w ogóle wiedzieć?
Zerkamy na siebie poprzez smużki kurzu
Myśląc nad tym, kogo by tu obwinić
Szukając wciąż latających krów
Troszczyłem się o Ciebie ze wszystkich sił
Chodź to zapewne tylko z mojej strony
Pamiętaj, że nie musisz przeze mnie dłużej cierpieć
Co ja tam mogę w ogóle wiedzieć?
Zerkamy na siebie poprzez smużki kurzu
Myśląc nad tym, kogo by tu obwinić
Szukając wciąż latających krów
wtorek, 18 października 2016
Osioł ludyzmu
Dlaczego wychodząc ode mnie nic nie powiesz?
Nie obchodzi Cię co ja myślę?
Mówisz “żegnaj” nim pomyślę “witaj”
Nie wiem nawet, czy Cię lubię
Nie powinnam się tym przejmować
Znamy się przecież ledwie parę godzin
Wszystko było tak przeraźliwie głośne
Czy jeszcze kiedykolwiek do mnie wrócisz?
Chcę wiedzieć
Jak się czujesz?
Nie obchodzi Cię co ja myślę?
Mówisz “żegnaj” nim pomyślę “witaj”
Nie wiem nawet, czy Cię lubię
Nie powinnam się tym przejmować
Znamy się przecież ledwie parę godzin
Wszystko było tak przeraźliwie głośne
Czy jeszcze kiedykolwiek do mnie wrócisz?
Chcę wiedzieć
Jak się czujesz?
Chów wsobny
Na zielonej powierzchni
Tej cnotliwej wierzchni
Świętowało sobie adamostwo
Kochane chrystianostwo
Śmiech, piwo i łzy
Przeciwników ascezy
Co są ledwo
Jak to samo bliźniactwo
Na jakże perfekcyjnym globie
Który cały tkwi w półżałobie
Tej cnotliwej wierzchni
Świętowało sobie adamostwo
Kochane chrystianostwo
Śmiech, piwo i łzy
Przeciwników ascezy
Co są ledwo
Jak to samo bliźniactwo
Na jakże perfekcyjnym globie
Który cały tkwi w półżałobie
Stan czuwania
Jeżeli
Jeżeli byłbym krzyżem północy, kłamałbym
Jeżeli byłbym koniem, spłoszyłbym się
A jeżeli byłbym zły do szpiku kości
Zostawiłbym Cię już dawno za sobą
Jeżeli byłbym koniem, spłoszyłbym się
A jeżeli byłbym zły do szpiku kości
Zostawiłbym Cię już dawno za sobą
poniedziałek, 17 października 2016
Spowiedź autentyka
Dzisiaj ładna jesteś, nieprawdaż?
Czasami przeciwnie, bo wstręt
Powtarzasz znów w kółko to samo
Bo człowiek już taki z natury jest
By jedyny ze wszystkich tutaj zwierząt
Bredzić uwielbiać bez miar najbardziej
Nie nauczy się, by małpie podać dłoń
Pokus mu multum na tym świecie żądź
Jeżeli wierzyć przyszłoby mi w końcu
To jedynie w mych bliskich, bo oni są
Nie w duchy rzek, myśli bądź potoków
A krwi przelanej nigdy nie zapomnieć
I im kutasa w gniazda poogromnieć
Przed zmierzchem wyznań nie będzie
Bo mało kto rzuca takiego cienia
Na tysiąc lat wiary w niby co?
Świat to niekończący się bój
Sprzecznych w strukturze konfesji
Pierwszy przecie nie był jabłek sad
Ty debil, czy rozumny człek?
Tylko kamienie tu pozostaną
Czasami przeciwnie, bo wstręt
Powtarzasz znów w kółko to samo
Bo człowiek już taki z natury jest
By jedyny ze wszystkich tutaj zwierząt
Bredzić uwielbiać bez miar najbardziej
Nie nauczy się, by małpie podać dłoń
Pokus mu multum na tym świecie żądź
Jeżeli wierzyć przyszłoby mi w końcu
To jedynie w mych bliskich, bo oni są
Nie w duchy rzek, myśli bądź potoków
A krwi przelanej nigdy nie zapomnieć
I im kutasa w gniazda poogromnieć
Przed zmierzchem wyznań nie będzie
Bo mało kto rzuca takiego cienia
Na tysiąc lat wiary w niby co?
Świat to niekończący się bój
Sprzecznych w strukturze konfesji
Pierwszy przecie nie był jabłek sad
Ty debil, czy rozumny człek?
Tylko kamienie tu pozostaną
XXI wiek
Oto czasy wypełnione nienawiścią
Technologicznym zgiełkiem
Niemożnością płaczu – bo inny?
Czasy, w których władza przeciw nam
Występuje mydląc co parę lat oczy
I wznosząc ślepo modły ku górze
Gdzie tu zaszczyt i zobowiązanie?
Widzę tylko sił niszczące pokusy
A w równych rzędach zasiadającą
Armię klaunów wymienioną na nową
Technologicznym zgiełkiem
Niemożnością płaczu – bo inny?
Czasy, w których władza przeciw nam
Występuje mydląc co parę lat oczy
I wznosząc ślepo modły ku górze
Gdzie tu zaszczyt i zobowiązanie?
Widzę tylko sił niszczące pokusy
A w równych rzędach zasiadającą
Armię klaunów wymienioną na nową
Prałatur bakszysz
Wśród krain przebytych setki razy
W kresie ogni żarliwie chcących
Wtargnęła niezgoda i złość
Odzew zewsząd magii obłędnej
Unaocznili swe ciernie nie do zatrzymania
Prędko cichaczem, bez wiadomostki
Okazał się przystęp stąd aż po ich rumor
W kresie ogni żarliwie chcących
Wtargnęła niezgoda i złość
Odzew zewsząd magii obłędnej
Unaocznili swe ciernie nie do zatrzymania
Prędko cichaczem, bez wiadomostki
Okazał się przystęp stąd aż po ich rumor
piątek, 14 października 2016
Triskelion
Pejczyk, narzędzie do plag
Zawdy zdyscyplinuje Cię w potrzebie
Stale nad Tobą o spragniony
Tą uległość ciężko pojąć!
Zawdy zdyscyplinuje Cię w potrzebie
Stale nad Tobą o spragniony
Tą uległość ciężko pojąć!
Władca Much
Nie zawierzaj się mu
Człekowi anarchizmu
Chłonie wzrokiem cię
Pożądając Twą dupcię
Gdy zamyka swe oczy
Po chwili białomoczy
Człekowi anarchizmu
Chłonie wzrokiem cię
Pożądając Twą dupcię
Gdy zamyka swe oczy
Po chwili białomoczy
Bellum
Jucha, nieskazitelna purpura
Zalewa koncepcją z poza Bałtyku
O bataliach na regionach ongiś uprawnych
Zalewa koncepcją z poza Bałtyku
O bataliach na regionach ongiś uprawnych
środa, 5 października 2016
Tańcząc z księżyną
Możesz mi powiedzieć, dlaczego ich oszukujemy?
Zapytał biało-czarny
Bo inaczej, nie istnielibyśmy – odpowiedział z tronu starzec w złocie
- W imię jego, pstałterz zamieniłby w płatną uciechę
Zapytał biało-czarny
Bo inaczej, nie istnielibyśmy – odpowiedział z tronu starzec w złocie
- W imię jego, pstałterz zamieniłby w płatną uciechę
Idée fixe
Kobieta: Otworzyłam się za bardzo i oślepiłeś mnie sobą. Żerujesz teraz na mnie.
Mężczyzna: Znów złe dni?
K: Znów pokazujesz swoje zainteresowanie?
M: Najdroższa…
Mężczyzna: Znów złe dni?
K: Znów pokazujesz swoje zainteresowanie?
M: Najdroższa…
Dzieci pokoju
Człowieku, człowieku, kto Ci dał prawo do bawienia się w boga?
Podnoszenia ręki? Odbierania życia?
Próbowałem to zrozumieć, lecz nie zdołałem
Kiedy byłem mały, słyszałem krzyki, a potem drzwi do mojego pokoju otwierały się
Nie było czasu, by uciec
Podnoszenia ręki? Odbierania życia?
Próbowałem to zrozumieć, lecz nie zdołałem
Kiedy byłem mały, słyszałem krzyki, a potem drzwi do mojego pokoju otwierały się
Nie było czasu, by uciec
niedziela, 2 października 2016
Cud
To było tuż po zmroku
Podczas gdy pełnia rozjaśniała senną dolinę
Kiedy mały cień
Wyruszył na spotkanie
Ledwo widoczny w świetle księżyca
Szukał jej
Tej, która go powstrzyma
Choć na moment
Nie dla niego jednak słońce
Nie dla niego jednak zrozumienie
Nie dla niego jednak wolność
Nie dla niego jednak jutro
Podczas gdy pełnia rozjaśniała senną dolinę
Kiedy mały cień
Wyruszył na spotkanie
Ledwo widoczny w świetle księżyca
Szukał jej
Tej, która go powstrzyma
Choć na moment
Nie dla niego jednak słońce
Nie dla niego jednak zrozumienie
Nie dla niego jednak wolność
Nie dla niego jednak jutro
Szyderstwo
W gębie krzyk, w oczach błysk
Gdzie tu zysk?
Wspomnień zew dopomina się
Tamten dzień jakby wczoraj był
Gdzie tu zysk?
Wspomnień zew dopomina się
Tamten dzień jakby wczoraj był
Wolnoamerykanka
Pamietają mnie wszyscy
Ubóstwiający mnie co noc
Wypowiadają me imię z należytą czcią
Błagając o lepsze jutro
Jeśli im mało, zrobią wszystko, aby mieć więcej
Zostaliście uprzedzeni, róbcie co chcecie
Ubóstwiający mnie co noc
Wypowiadają me imię z należytą czcią
Błagając o lepsze jutro
Jeśli im mało, zrobią wszystko, aby mieć więcej
Zostaliście uprzedzeni, róbcie co chcecie
środa, 28 września 2016
Pragnienie
Trzymała pod łóżkiem
Bez tchu chłopczyka
Zabawiła się z nim
Lecz teraz martwy leży
Jego matka na krześle metr dwa stąd
Na pograniczu życia i śmierci
Jego brat nagi, zimny, spoczywa bez cnoty na łóżku
Ludzie, to tylko zabawa!
Bez tchu chłopczyka
Zabawiła się z nim
Lecz teraz martwy leży
Jego matka na krześle metr dwa stąd
Na pograniczu życia i śmierci
Jego brat nagi, zimny, spoczywa bez cnoty na łóżku
Ludzie, to tylko zabawa!
Hegemon pryncypał
Żywy bądź martwy, cóż za różnica? Tam i tak nic nie ma
Stąpam lekko po ziemi, dławiąc się kolejnym dzwonem
Niebiosa puste, ale sługi knują
Powoli robactwo zniewalając
Czyszcząc wszelaki brud
A tu tysiąc lat wiary w cud
Stąpam lekko po ziemi, dławiąc się kolejnym dzwonem
Niebiosa puste, ale sługi knują
Powoli robactwo zniewalając
Czyszcząc wszelaki brud
A tu tysiąc lat wiary w cud
Lekcjonarz owieczek
Stój, kochasz mnie mała? Piskle z Ciebie apetyczne
Zostanę Twoim utopijnym domkiem z kart
Sennymi marzeniami esów-floresów ściętej głowiny
Ostatnią deską ratunku, by wyrwać Cię z degrengolady
Stój, kochasz mnie mała? Zostanę anielską maszyną
Wejdź w mój umysł – ależ tam kolorowo!
Zostanę Twoim utopijnym domkiem z kart
Sennymi marzeniami esów-floresów ściętej głowiny
Ostatnią deską ratunku, by wyrwać Cię z degrengolady
Stój, kochasz mnie mała? Zostanę anielską maszyną
Wejdź w mój umysł – ależ tam kolorowo!
wtorek, 27 września 2016
Trzoda chlewna
Wzywam Cię!
Rumiany onkos
Hiobowy lajbik
A gdzie famurały?
Wędruje wzrokiem
Po nawilgłej Pani
Przyszłaś mnie zbawić?
Podaj mi dłoń i wejdź
Skamlę, więc nakarm mnie
Hiobowy lajbik
A gdzie famurały?
Wędruje wzrokiem
Po nawilgłej Pani
Przyszłaś mnie zbawić?
Podaj mi dłoń i wejdź
Skamlę, więc nakarm mnie
Wspólnota antychrysta
Skanduj! Skanduj! Skanduj! Skanduj!
Skanduj mnie, dziwko!
Pan rozkoszy, książę pożądania, plugawiec zmysłów!
Skanduj mnie, dziwko!
Pan rozkoszy, książę pożądania, plugawiec zmysłów!
Symfonia uciechy
Jestem wolny – jestem jutrem
Jestem człowiekiem ze szpicrutą
Jestem nieobliczalny
Zwą mnie Aberracja
Jestem kapitanem tego statku
Jestem człowiekiem ze szpicrutą
Jestem nieobliczalny
Zwą mnie Aberracja
Jestem kapitanem tego statku
środa, 21 września 2016
Ślepcy
Podążając za swoimi aspiracjami, będąc wolnym, lądując na trzech łapach po upadku
Jak można dożyć do pierwszego? – mówią
Ucząc wolę, tworząc myśl – o złotym skowronku mknącym ku porankowi w sercu wiosny
Niechaj postradają zmysły, niechaj odwodzą, niechaj wreszcie się odpierdolą
Niechaj poczują, jak to jest żyć, jak to jest być sobą, jak to jest kochać tych, co zasługują
Niechaj walą pięścią, niechaj się dygoczą, niechaj się położą krzyżem i zdychają…
Jak można dożyć do pierwszego? – mówią
Ucząc wolę, tworząc myśl – o złotym skowronku mknącym ku porankowi w sercu wiosny
Niechaj postradają zmysły, niechaj odwodzą, niechaj wreszcie się odpierdolą
Niechaj poczują, jak to jest żyć, jak to jest być sobą, jak to jest kochać tych, co zasługują
Niechaj walą pięścią, niechaj się dygoczą, niechaj się położą krzyżem i zdychają…
Piekło
Co by mogło być
Gdyby po drodze ciernistej stąpać mi nie przyszło?
Byłbym tu, a może gdzieś indziej?
To sprawa dla każdego, kto żyw
Pamiętam o tym, co jest – nie co było
Za mną tylko opustoszałe szlaki pełne chimer
Oplecione mirażem pory śniegu
Jakby gawiedź wodzona prymem ku brauzy bez kropli
Gdyby po drodze ciernistej stąpać mi nie przyszło?
Byłbym tu, a może gdzieś indziej?
To sprawa dla każdego, kto żyw
Pamiętam o tym, co jest – nie co było
Za mną tylko opustoszałe szlaki pełne chimer
Oplecione mirażem pory śniegu
Jakby gawiedź wodzona prymem ku brauzy bez kropli
Żuczek
Odpowiedz mi szczerze, powiedz dlaczego wszystko mija?
Czy stąd bojaźnie?
Czy to moja zbrodnia? A może nasza wspólna?
Albo po prostu za dużo pragniemy od życia?
Dlaczego patrząc na Ciebie widzę osąd w twych ślepiach?
Gdybyś nie potrafił tak zręcznie wychodzić z opresji
Moja rzeczywistość wciąż za barierą by była
Ale teraz ona mi nie potrzebna
Bo tam, na wzgórzu, gdzie klucz do chęci zakopany
Tych, co wszystkich mogił utopistów nie zliczyli
Czy cokolwiek zmienili? My zmienimy?
Okrągłe okulary, cóż uczyniliśmy o co bojowaliście?
Co my z siebie zrobiliśmy
Mam ochotę wrzeszczeć, drzeć się, grzmieć
Na Tych wszystkich, którzy obiecali
Żuczku, cóż my zrobili?
Czy stąd bojaźnie?
Czy to moja zbrodnia? A może nasza wspólna?
Albo po prostu za dużo pragniemy od życia?
Dlaczego patrząc na Ciebie widzę osąd w twych ślepiach?
Gdybyś nie potrafił tak zręcznie wychodzić z opresji
Moja rzeczywistość wciąż za barierą by była
Ale teraz ona mi nie potrzebna
Bo tam, na wzgórzu, gdzie klucz do chęci zakopany
Tych, co wszystkich mogił utopistów nie zliczyli
Czy cokolwiek zmienili? My zmienimy?
Okrągłe okulary, cóż uczyniliśmy o co bojowaliście?
Co my z siebie zrobiliśmy
Mam ochotę wrzeszczeć, drzeć się, grzmieć
Na Tych wszystkich, którzy obiecali
Żuczku, cóż my zrobili?
piątek, 2 września 2016
Miłość
Przyszłaś do mnie w najczarniejszej z nocy
W zasłoniętym straconą przeszłością wnętrzu
Mój umysł stracił głowę
Na ognistą wodę, na wędrówkę
Jest tak wspaniale, przejdźmy na następny poziom
Nie pozwólmy, aby zmierzch zbyt szybko zapadł
Nowy dzień
Pozwól mi spojrzeć w Twe oczy
Chcę zobaczyć głupca klękającego u Twych bram
Księżyc oświetlił mi Cię
A teraz spowił w czerń
Śmiech
Wyobrażenie życia śmiechem po sali się toczy
Diabeł piekielny swe ząbki ostrzy
A sens świata zatracony się staje
Śmiać mi się chce patrząc w swój cień
Cały czas prawdziwe nie prawdziwym się staje
Zainteresowanie, spotkanie, a potem pierwsze danie
Pierwsze kolory
Pierwszy rachunek
I krąg dusz rozlicza swój pocałunek
środa, 24 sierpnia 2016
Kochaj mnie
Pojawiasz się na początku
A kierujesz się wzdłuż drogi ku końcu
Chciałbym zobaczyć raz jeszcze Twą twarz
Skierowaną w mym kierunku
Jak się tutaj w ogóle znaleźliśmy?
To co za mną zamglone się stało
Nim się obejrzałem koniec nastał
Moja przyszłość niepewna się stała
Teraz sam
Kąpiel w jeziorze
Zieleń wokół Twych stóp
Strach przed wejściem
Ile będziesz się oswajała?
No chodź wreszcie do mnie
Teraz sam
Wspomnienia przeszłości
Z chandrą w Twych oczach
Życie ucieka mi z pod nosa
Wszyscy wydajmy się być tacy sami
Kiedy weltschmerz dopada
Widzę ten błysk w Twym spojrzeniu
Zmęczony życiem
Nie pamiętam jak się uśmiechać
Dlaczego odchodzisz?
sobota, 13 sierpnia 2016
Bierność
Widzę tylko spadające głazy
Z potęgą uderzające o podłoże
Nie poruszam się
Były na kopcu, teraz lecą do mnie
Patrzcie na mnie
Pójdę w ich ślady
Nagi
Bez słowa
Gdzie moje zbawienie?
Z potęgą uderzające o podłoże
Nie poruszam się
Były na kopcu, teraz lecą do mnie
Patrzcie na mnie
Pójdę w ich ślady
Nagi
Bez słowa
Gdzie moje zbawienie?
W pokoju marzeń
W pokoju marzeń
Ty i ja złączeni ustami
Ledwo widoczni z nieba
Wciąż słyszę poprzednich
Pewnie nadal nieletnich
Tej nocy nie będę spał
Ty i ja złączeni ustami
Ledwo widoczni z nieba
Wciąż słyszę poprzednich
Pewnie nadal nieletnich
Tej nocy nie będę spał
Marionetka
Zakrapane krwią, a cudzołóż bhakto
Dykta autokrato
Sen nie gości już na twym dworze
Mój jaworze
Głosem nitki me ukryjesz
A siebie nie umyjesz
Wnętrze moje wrakiem świeci
Gdzie Twoi baroneci?
Lustro uśmiech mi zapuszcza
Nikt mi teraz nie wymoszcza
Dykta autokrato
Sen nie gości już na twym dworze
Mój jaworze
Głosem nitki me ukryjesz
A siebie nie umyjesz
Wnętrze moje wrakiem świeci
Gdzie Twoi baroneci?
Lustro uśmiech mi zapuszcza
Nikt mi teraz nie wymoszcza
Subskrybuj:
Posty (Atom)